Pogoda w końcówce 2007 r. była bardzo kapryśna. Polowanie wigilijne odbyło się po "czarnej stopie", ale polowanie sylwestrowe przebiegało już na drobnym kobiercu śniegu. Na zbiórce, w ciemnym o tej porze lesie, stawiło się siedemnastu myśliwych. Sporo też było naganiaczy. Z nieba sypały się grube płatki śniegu.
  Zgodnie z harmonogramem polowań zbiorowych, tegoroczne "sylwestrowe" prowadził podłowczy, kol. Marian Piecek.  Już w pierwszym miocie widziano zwierza. Zapowiadało to udane polowanie sylwestrowe. Naganka przeczesywała las rzetelnie. Łowieckie sukcesy były tylko kwestią chwili.   Zaczęły padać pierwsze strzały, które rozbudzały apetyty łowieckie. Las się wypogodził i nabrał zimowego uroku.  Kol. Jacek Orlikowski  Kol. Janek Juchno Pierwszego lisa strzelił Marcin Maślanka. W chwilę potem Andrzej Piecek miał swojego rudzielca. Nikt jeszcze wtedy nie przypuszczał, że Andrzej zostanie Królem Polowania.  Od lewej: Żaneta i Andrzej Piecek oraz Jarek ... ?  Jeszcze przed śniadaniem Andrzej Piecek strzelił dziczka. Nie była to "dzicza potęga", około 20 kg, ale to nie sztuka trafić w "szafę" jak powiada łowczy nasz kochany.  Foksterier Andrzeja ma niemyśliwskie imię Azorek, jednak posiada pasję łowiecką Na śniadanie zjedliśmy pieczyste z dzika przygotowane przez naszego kucharza Jacka Orlikowskiego. Palce lizać, stwierdził Wiesiek Trzaska, ze smutną miną, po ujrzeniu dna kociołka.  W ostatnim miocie, "miocie pocieszenia", padł jeszcze jeden lis, do którego strzelał Jacek Orlikowski i Darek Harasimowicz. Mieliśmy więc pokot sylwestrowy, a Andrzej murowane powodzenie łowieckie w 2008 roku.  Uczestnicy polowania przy pokocie  Złożyliśmy sobie życzenia noworoczne i jazda do domu. Niektórzy przecież wybierali się jeszcze na bale sylwestrowe.  
|